środa, 2 stycznia 2013

Moja pierwsza homilia



Początki zawsze są trudne, mawiają. Ja za to zaczynanie wszystkiego od zera opanowałam do perfekcji, zmiany już mnie nie przerażają, wręcz przeciwnie, te skoki adrenaliny sprawiają mi dziką przyjemność.  Pod tym względem moim całkowitym przeciwieństwem jest Alfa, która dumnie brnie do  wyznaczonego przed wieloma miesiącami celu o mało, że się tak wyrażę, dupa się jej nie zapali. Taki los pierdolonego kujona. Alfa zajmuje pierwsze miejsce w naukowym wyścigu szczurów, biegnie do celu po trupach,a co za tym idzie nikt z rówieśników,napalonych blond studentek, nie dostrzega jej bogatego, barwnego wnętrza. Nikt oprócz mnie, rzecz jasna. Kiedy skonane po obcowaniu z ludźmi, których nie znosimy(a wręcz doprowadzają nas do białego wkurwu) mamy okazję od czasu do czasu spotkać się wieczorem pod trzepakiem i obalić Michela, wtedy tworzy się historia. Uwalniamy nasze wnętrza, otwieramy umysły, zamykamy oczy...a potem to już z górki. Tak wiem, że to dziwnie brzmi, ale uwierzcie nigdzie nie ma bardziej niepowtarzalnego klimatu. Trzepak to nasza miejscówa z dala od ludzi ,tylko my i kochane procenty. I napierdalanie na cały świat jaki jest zły i niedobry.
 Nasz psychiatra, no dobra może to bardziej psychiatra Alfy niż mój, zalecił zajęcie dodatkowe w celu wyładowania frustracji.  Jakiej kurwa frustracji?! 
No tak trochę przydługawy ten wstęp, w sumie może i zbędny, takie wprowadzenie do narzekania, ale po co? Przecież narzekanie to nasz sport narodowy.  Tak, wszyscy znamy i rozumiemy swoją sytuacje.
Teraz to już nie wiem od czego zacząć, co powinnam opisać w celu pozbycia się złych emocji i ku przywróceniu mojej wewnętrznej nirvany? Nieudane święta, nieudany sylwester, nieudane pseudo związki, a może fenomen jednej z naszych wspólnych znajomych, której wartość jak uważa zależy od liczby napalonych chłopców gwałcących ją wzrokiem?
No dobrze, może zacznę tę sesje terapeutyczna od opisania Sylwestra. Tak, pamiętam go czyli już jest źle. Ale nie martwcie się erotyk o ’’ Tajemniczej A’’ i wygłodniałych bestiach już niedługo.
Domówki od zawsze kojarzyły mi się z bardzo udanymi imprezami, no wiadomo może nie od razu jakieś dziwki,koksy i lasery,ale zajebisty humor i pląsy do białego rana (może aspekt obdzwaniania po pijaku wszystkich znajomych pominę,na szczęście z niektórych rzeczy się wyrasta) zawsze. Jako że wróciłam na święta z Miasta Brudów i Wyrąbanych Chodników w moje rodzinne,kochane strony, postanowiłam,  że Sylwestra również tutaj spędzę. Byłam pewna, że źle być nie może, ‘’zła impreza z Alfą? Przecież razem rozkurwiamy kosmos!” Tak. Tylko, ze Alfa tuż po świętach wyjechała na niezapomnianą dziką przygodę ze swoim kółeczkiem różańcowym i nie udało się jej wrócić na Sylwestra. Na początku miałam jej za to zabić psa, potem wszystkich znajomych z facebook'a, a na końcu znajomych znajomych...ale nieoczekiwanie pojawiła się propozycja od kolegi z liceum (nazwijmy go...Cepus Niezdarus) na wkręcenie się na jakąś domówkę. W moich oczach od razu pojawił się znaczący błysk, myślę sobie ‘’zajebiście, w końcu odreaguje te sztuczne święta’’. Jeśli mam być szczera, na inne propozycje imprezowania od znajomych z moich rodzinnych stron nie miałam co liczyć, moja egocentryczna postawa i zbyt pewne siebie zdobywanie świata odstrasza ludzi. Zresztą o niczyją aprobatę na siłę zabiegać nie ma sensu, a uwagi typu ‘egalitarna suka’ traktuję jako komplement. Wracając do tematu…niestety zapomniałam o jednym znaczącym szczególe, Cepus Niezdarus to flegmatyk, introwertyk, INFORMATYK, brzmi dziwnie jak na zapowiedź udanego wieczoru, co?  I oto stało się,wchodząc do mieszkania poczułam się trochę jakbym przechodziła na drugą stronę, pompatyczna muzyka, czerwone światło, duszący zapach kadzidełek. Na dywanie w kółeczku jak dzieci w przedszkolu, siedziało kilka osób z tabletami. Moja pierwsza myśl – ‘’kurwa mać.’’ Moja druga myśl – ‘’kurwa, jakaś sekta.’’ Moja trzecia myśl – wiszący na drzewie Cepus Niezdarus. Rozglądam się po ścianach, cały pokój obklejony plakatami mang i innych japońskich dziwnych stworów.” Zajebiście, czyli jednak sekta” myślę sobie i powoli nalewam wódkę do kieliszka żeby się uspokoić. Po dłużej chwili jeden z Czarnoksiężników Mang zabrał głos, intrygowało go bowiem czy generał Hujos zginął pod Cecorą, a może było to Vichy? Spoko, też lubię inteligentne tematy, tylko czemu musimy bawić się w dyskurs filozoficzny akurat w sylwestrową noc? I się zaczęło: japońskie bajki,japońskie lotniskowce,japońskie zwyczaje,japońskie kurwa drzewa, wiewiórki, kamienie. Mój umysł na szczęście powoli odurzał się przeźroczystym płynem, jak dobrze, że miałam to słodkie znieczulenie przy sobie. Inaczej przyszłoby mi sączyć jedną lampkę wina z sake przez całą godzinę. Szczerze mówiąc już wolałabym w tym czasie tańczyć gan gan stajl albo wić się do ‘’ona tańczy dla mnie’’ z Alfą pod sceną w stolicy, ale nie. Bo ja zaufałam niedoszłemu informatykowi. Nie wytrzymałam, kulturalnie uciekłam po angielsku. Nawet nie wiem ile wypaliłam zaraz po wyjściu w takim byłam amoku. Moje dwie cenne godziny życia zmarnowane,a mogłam się w tym czasie bawić w obliczanie pierdolonego ekstremum funkcji (no dobra może to niekoniecznie dobry przykład,ale na pewno znalazłoby się mnóstwo ciekawszych rzeczy np. picie w łóżku ). Ale druga część imprezy już nie była taka zła(‘’taa, pocieszaj się!’’ krzyczy w tym momencie moja podświadomość)  flaszkę miałam, fajki też, znalazła się nawet jakaś porządna muzyka w telefonie, no i najważniejsze, miałam doborowe towarzystwo czyli...samą siebie. Żyć nie umierać.
Frustrowała mnie tylko jeszcze jedna myśl (uwaga teraz będzie żałośnie,ale panie doktorze, czy terapia miałaby sens bez wspominania?) otóż mój były, powiedzmy…Cepus Pseudointelektus, bawił w tym czasie na dzikiej imprezie w Mieście Brudów. On. A ja, pani świata, która na dobrą sprawę pokazała mu te wszystkie uroki życia, odbiła go od dna i uratowała od towarzyskiej śmierci, była sama jak palec. Ale za to już wolna i pijana.

                                                                                                                                   Omega

1 komentarz:

  1. Ależ my lubimy narzekać. Jak już na siebie trafiliśmy to polecam Ci nie skromnie mój wpis o trzepaku. A tak btw pije w łóżku i dziękuję google za polską domenę w blogspocie.

    OdpowiedzUsuń